Rozstrzygnięcie wyborów 27. prezydenta USA jest wydarzeniem, które mało kogo pozostawia obojętnym. Poza emocjami, które odegrały tu niebagatelną rolę, są też i refleksje dotyczące i ich nad Potomakiem i nas nad Wisłą.
Nie pretendując do całościowej analizy, chcę zwrócić uwagę na niektóre czynniki.
Na kogo głosowały najsłabsze ekonomicznie i w najmniejszym stopniu korzystające z rozwoju kraju, warstwy społeczne? Głosowały na człowieka, który chce zredukować budżety na opiekę i pomoc społeczną, dać ulgi biznesowi, zredukować różne programy społeczne.
Dlaczego tak się stało?
Można by poświęcić tu sporo miejsca na rekonstrukcję przekazu, który przekonał tych ludzi. Była w tym złość na państwo, które niedostatecznie o nich się troszczyło. Było wykorzystanie kliszy „wolności wyboru” w ramach której państwo nie powinno się wtrącać w życie jednostki, były teorie spiskowe i wiele innych argumentów.
Efekt jest taki, że przedstawiciel dużego biznesu wspierany przez jeszcze większy biznes uzyskał władzę, dzięki której będzie mógł w jakimś stopniu wpływać na los każdego z obywateli.
Tu pierwsza refleksja uogólniająca.
O ile we wcześniejszych wiekach możliwość wpływania na zachowania ludzi realizowana była za pomocą przymusu, czy to ekonomicznego, czy przemocy egzekwowanej bezpośrednią siłą, to w demokracji XXI wieku tym narzędziem jest manipulacja. Za jej pomocą zdobywa się prawo do decydowania o losie innych ludzi i do realizowania interesów swoich i swojego otoczenia.
Z roku na rok testowane są kolejne bariery. Dziś okazuje się, że prawdomówność i uczciwość wobec wyborców należy odłożyć na muzealną półkę. Sprawdza się co innego.
Druga obserwacja dotyczy zachowania obozu przeciwnego, czyli Demokratów. Kiedy słucha się zwolenników Donalda Trumpa, słychać w ich argumentacji nagromadzenie negatywnych emocji wobec rządzących, czyli właśnie Demokratów i wspierających ich elit. Wśród tego, co im się nie podoba są kluczowe wartości nowoczesnej progresywności. Jest niezgoda na ograniczenia związane ze zmianami klimatycznymi, niezrozumienia dla praw grup defaworyzowanych, są podatki (które przecież w części finansują pomoc dla najsłabszych), są przekonania mające swe oparcie w religii.
Progresywna Ameryka odjechała konserwatywnej części obywateli pozostawiając ich na anachronicznej wyspie, którą dzieli od reszty bardzo duży dystans. Co gorsza okazało się, że mieszkańców tej wyspy jest więcej niż pozostałych.
Pytanie, które domaga się odpowiedzi, musi więc dotyczyć tego, co robić, by:
- po pierwsze, uodparniać ludzi na manipulację,
- po drugie, nie pozwalać na takie rozjechanie się myślenia o świecie i wartościach.
Ludzie muszą na masową skalę zacząć ćwiczyć zarządzanie publicznymi sprawami. Uczyć się, jakie są konsekwencje ograniczania podatków, a jakie prawa do noszenia broni. Nie ma lepszego miejsca na taką edukację niż samorządność lokalna, która przenosi odpowiedzialność za decyzje na obywateli. Im niższy szczebel tym lepiej. Im bardziej bezpośrednio, tym skuteczniej. Ale przede wszystkim bez ściemniania, bez pięknych słów o władzy wspólnoty, które maskują autokratyczną władzę. I co szczególnie ważne, nie chodzi o dialog elit, czy przedstawicieli obu grup, lecz o ucieranie się poglądów zwykłych obywateli.
Taka praktyczna edukacja demokracji nie spowoduje natychmiastowych zmian. Trzeba będzie dużo cierpliwości i pogodzenia się z chybionymi nieraz decyzjami. Ale bez obywatela rozumiejącego mechanizmy demokracji, nie da się zbudować odporności na manipulację, co więcej, nie da się zachować demokracji w ogóle.
Samorządność rozumiana jako pole dialogu różnych wrażliwości ma też nieocenione znaczenie dla zasypywania podziałów. To sposób na zapobieżenie pogłębiania się przepaści między progresywną a konserwatywną częścią społeczeństwa. Wspólne wypracowywanie decyzji pewnie spowoduje, że będą mniej radykalne, być może nie będą do końca satysfakcjonowały nikogo. Poruszanie się jednak po pół kroku do przodu jest lepsze niż naprzemienne kroki w przód i w tył.
Pewnie jest więcej zmian, które warto wprowadzić, by rozwijać się w bardziej zrównoważony sposób. Samorządność lokalna wydaję się jednym z ważnych postulatów, nad którym warto pracować.